- Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.) czyli na najwyższym szczycie Gór Izerskich
- Wolarz (852 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- Narożnik i Skały Puchacza w Górach Stołowych
- Smród na Piekielnej Górze 😉
- Wolarz (852 m n.p.m. Góry Bystrzyckie)
- Wolarz na rozgrzewkę
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.1)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.2)
- Przedświątecznie, polanicko …
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 3)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 4) – Świdnica i okolice
- Zimowe szaleństwa w Górach Izerskich
- Odkrywamy Dolny Śląsk cz. 5
- Mroczne torfowiska pod Zieleńcem
- Listopadowa Kłodzka Góra
- Noworocznie na Dolnym Śląsku
W tygodniu przedświątecznym postanowiliśmy skorzystać z uroków pracy zdalnej łącząc weekendowe aktywności w Sudetach z pracą w tygodniu, w opustoszałym o tej porze roku uzdrowisku polanickim. Teriery miały okazję eksplorować ponownie Park Zdrojowy, pobliski Szlak Serca czy pętelkę Polanica-Piekielna Góra-Polanica, a my mieliśmy szansę złapać nieco ruchu i świeżego powietrza. Środowy wieczorny spacer zajął nam nieco dłużej, gdy teriery już na powrocie do domu puściły się za sarną podkarmianą przez znajomego Arka. Znalezienie psów bez GPS, które zapuściły się w nieznane sobie rejony Polanicy było tylko łutem szczęścia. Obojgu przychodziły nam do głowy najczarniejsze scenariusze, ale wszystko skończyło się dobrze. Obie sunie biegały (wyjątkowo) razem i przybiegły za naszym głosem, gdy tylko znaleźliśmy się w zasięgu ich uszu 🙂
W zasadzie przyjechaliśmy tu chcąc udoskonalać nabyte w ubiegłym roku podstawowe umiejętności jazdy na nartach biegowych. W okolicy Jagodnej jest przecież ok. 250-300 km tras. Ale uboga ilość śniegu nie pozwoliła na otwarcie sezonu, a w związku z tym na zrobienie śladu. Przedzieraliśmy się więc przez śnieg sami, co nie było łatwe. Psy biegły razem z nami, zadowolone, bo im brak śladu nie przeszkadzał. Zakopywały się w zaspach, tarzały się w śniegu, widać, że ta pora roku to dla nich dużo frajdy. Luma okazała się też wspaniałym troskliwym psem, albowiem przybiegała do mnie po każdym z siedmiu upadków, lizała mnie po twarzy zachęcając do wstania. A gdy Łukasz jechał szybciej zostawiając mnie w tyle, biegała od niego do mnie odliczając, czy ilość sztuk w stadzie się zgadza. Wspaniałe Lumiszcze 🙂
W kolejny weekend o biegówkach można było absolutnie zapomnieć. Jagodna spłynęła, Mostowice również się nie nadawały. Co więc robimy? Idziemy na doskonale znany nam Śnieżnik. Pogoda żyleta. w Masywie Śnieżnika mnóstwo śniegu, ale widoki z Masywu na okoliczne góry potwierdzając różnorodność mikroklimatyczną regionu, albowiem tam zielono, jakby za chwilę miała przyjść wiosna. Na szczycie Śnieżnika stoi, prawie już gotowa, wieża widokowa. I tradycyjnie wieje … Robimy szybkie zdjęcia i spadamy niżej, albowiem tam mróz, śnieg, wiatr i słońce namalowały wspaniały – prawdziwie zimowy – krajobraz, w którym przeobraziła drzewa w śnieżne bałwany. Idealny sobotni spacer 🙂
To był dobry tydzień, w którym mimo intensywnej pracy udało nam się naładować trochę baterii 🙂