- Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.) czyli na najwyższym szczycie Gór Izerskich
- Wolarz (852 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- Narożnik i Skały Puchacza w Górach Stołowych
- Smród na Piekielnej Górze 😉
- Wolarz (852 m n.p.m. Góry Bystrzyckie)
- Wolarz na rozgrzewkę
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.1)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.2)
- Przedświątecznie, polanicko …
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 3)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 4) – Świdnica i okolice
- Zimowe szaleństwa w Górach Izerskich
- Odkrywamy Dolny Śląsk cz. 5
- Mroczne torfowiska pod Zieleńcem
- Listopadowa Kłodzka Góra
- Noworocznie na Dolnym Śląsku
Każdy powód jest dobry, by wrócić na Dolny Śląsk. Tym razem dostarczył go Młody, którego zainteresowanie kolarstwem szosowym przywiodło go do Sobótki, gdzie 2 maja ma się odbyć wyścig Ślężański Mnich, inaugurujący sezon kolarski 2021. My wraz z nim, wszak Łukasz nie mógłby odpuścić tych 20 sekund, kiedy to będziemy go widzieć na starcie i mecie 🙂 Prawda jest jednak taka, że to jego pierwszy wyścig, dlatego dla całej naszej „patchworkowej” rodziny było oczywiste, że będziemy tu razem z nim, by go wspierać!
Żaden wyścig nie odbywa się jednak bez wcześniejszego rekonesansu trasy. W sobotę Rafał, Łukasz i Mariusz biorą rowery i jadą ze Świdnicy, gdzie się zatrzymaliśmy, do Sobótki, gdzie czeka na nich 30-kilometrowa pętla. Chłopaki są zadowoleni, nawet Mariusz, którego Fibaki nieco odstawili wykorzystując przewagę szos nad cross-em. Lody po wysiłku podobno smakowały już jednakowo 😉
Tymczasem Aga i ja, zapakowałyśmy psy, wszystkie trzy, i pojechałyśmy sobie na spacer w Góry Sowie. Bystrzyca Górna to nasz punkt startowy. Żółtym szlakiem pomiędzy Łysą Górą a Gołogórą dochodzimy do Kanciarskiego Buku i Rozdroża pod Przygrodną, stamtąd odbijając już w dół, w kierunku Jeziora Bystrzyckiego. A na nim wisienka na torcie dzisiejszego spaceru.
Zapora wodna w Lubachowie. Ten kamienny cud inżynierii lądowej powstał w latach 1914 – 1917, by zapobiegać licznym powodziom, które nawiedzały tereny. Zapora wysoka na 44 metry i szeroka na 230 metrów jest majestatyczna, mroczna i onieśmielająca. Spacerujemy po szczycie tamy, podziwiając wspaniałe widoki, z jednej strony na Jezioro Bystrzyckie, które powstało na skutek zbudowania tego obiektu, z drugiej na powstałą dolinę z rzeką, malowniczo wijącą się na tle górskiego krajobrazu. Stojąc na szczycie tamy, czuje się ogrom monumentu, wobec którego człowiek jest taki malutki.
Droga powrotna minęła nam sprawnie. Tym sprawniej, że zrobiłyśmy sobie skrót. 75 metrów w górę na odcinku 250 metrów, to daje jakieś 32% nachylenia terenu. Psy nie miały z nim problemów, my na szczycie musiałyśmy odpocząć. Kanapulki weszły aż miło! Spacer na 13 km oraz 3 godziny uważamy za bardzo udany 😉
Po powrocie obiad, który zamówiliśmy sobie na wynos z pobliskiej restauracji, a po obiedzie znów dzielimy się na podgrupy. Rafał umówił się z kolegami na tę samą pętelkę, a Łukasz ich asekurował, a Agnieszka, Mariusz i ja pojechaliśmy do pobliskiej winnicy.
Winnica Świdnicka pisze swoją historię od 2004 roku. Rozlokowana na ponad 3.5 ha ziemi o różnym położeniu, nachyleniu i zróżnicowanych właściwościach gleby, daje możliwość produkcji szerokiego wachlarza gatunków win, w tym pysznego Pinot Gris, Pinot Blanc czy Seyval Blanc. Miejsce, w którym miałyśmy z Agą możliwość skosztowania całej palety białych win, poszwędać się między sadzonkami i podziwiać ze wzgórza widoki na Góry Sowie, Wałbrzyskie i Masyw Ślęży. W radosnym, po-degustacyjnym nastroju, opuszczamy Winnicę Świdnicką bogatsi o 20 butelek wina 🙂