- Pierwszy zachwyt Małą Fatrą
- Fi-Fibaki Orange Team na Krivaniach
- Granią Małej Fatry
Na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy przejście granią od górnej stacji kolejki do Poludnovego Gruña. Ponownie wjechaliśmy więc gondolą na górę, co spowodowało szybsze bicie serca u psa (choć wydawało się już nie tak szybkie jak wczoraj), a następnie ruszyliśmy pod górę szlakiem w kierunku pierwszego szczytu.
Dopiero Chleb (1646 m n.p.m.) w zasadzie otwiera grań. Widoki zapierające dech, ale już wczoraj ustaliliśmy, że te góry są zwyczajnie fantastyczne. Tu na szczycie odsłoniła się w pełni panorama Wielkiej Fatry, która paradoksalnie jest niższa od Małej, ale bardziej rozległa. Nie było dziś takiej przejrzystości Powietrza jak wczoraj, co jednak tylko potęgowało wrażenie mistycyzmu.
Spacer granią ma to do siebie, że raz się idzie w górę, raz w dół. Musieliśmy więc zejść z Chleba, by wleźć na Hromove (1636 m n.p.m.). Dalej mijamy dwa Vrcholy – Juzny (1572 m n.p.m.) oraz Severny (1535 m n.p.m.). Na tym ostatnim robimy sobie chwilę przerwy na banana oraz kostkę Pedigree 🙂 delektując się wspaniałym widokiem na Velky Rozsutec i Stocha. Chętnie byśmy na niego weszli, ale nasz pies wykazuje już oznaki zmęczenia, co chwila tarzając się w trawie i/lub kładąc się na niej odmawiając tym samym dalszego spaceru. Góry jednak nigdzie się nie wybierają, my tu wrócimy, kto wie, może z jakimś tymczasowym opiekunem psa, dzięki czemu wyrwiemy się na dłuższy trek uwzględniający łańcuchy.
Na Poludnivym Grunie (1450 m n.p.m.) czas spadać w dół. Może nie dosłownie, choć średnie nachylenie terenu w okolicy 35 stopni wskazuje, że poturlanie się w dół wcale nie byłoby takie trudne. Zresztą, Fifi to udowadnia ilekroć się tarza w trawie, spadając w dół jednocześnie. Może to lepsze dla kolan niż schodzenie?
Prawie 500 m wysokości na odcinku niespełna 1,5 km daje nam w kość, a konkretnie w kolana. Z przyjemnością siadamy w Chacie pod Gruniem na zupę i piwo. Nasz czworonóg dostaje miskę wody, którą pije już coraz chętniej, oraz kilka przysmaczków. Jest jednak tak zmęczona, że zasypia na 10 minut z pyskiem i łapkami na misce 🙂
Ostatnie 2 km wiodą leśnym trawersem. Pies odżywa w cieniu, my też. Schodzimy szybko uciekając przed nadciągającą burzą, która ostatecznie jednak kieruje się gdzie indziej, nas tylko strasząc pomrukami i ciemnymi chmurami. Żółtym szlakiem docieramy do Vratnej Chaty, skąd rankiem ruszyliśmy gondolą w górę, zataczając tym samym prawie 10 kilometrową pętelkę.