- Christchurch czyli już w kraju Władcy Pierścieni
- Pierwsze spotkania z nowozelandzką naturą
- Doliny Alp Południowych
- Na nowozelandzkich drogach …
- Nie dla nas Kepler Track
- Nad Jeziorem Wakatipu
- Glacier Burn Track
- Zwiastuny końca wakacji …
- Pod górkę i z górki, z wodą w tle …
- Dojeżdżamy do Rohanu …
- Krajobrazowy zawrót głowy…
- Naleśniki w Punakaiki i meszki w Rotoriti
- Jesteśmy Winni …
- Wschodnie wybrzeże i jego natura
- „Delfiny rozbiły system …”
- Wellington czyli już na Wyspie Północnej
- Tongariro Alpine Crossing
- Nad jeziorem Taupo, gdzie kradną jaja …
- Gorąca haka …
- Bez mydła nie pójdzie …
- Hobbiton czyli „Tam i z powrotem” …
- Piha czyli hawajski zakątek Nowej Zelandii
- Ka Kite Aoteroa!
- Aoteroa Nowa Zelandia – podsumowanie i porady praktyczne
Nowa Zelandia to taki kraj, w którym na dwóch małych wyspach zbiegają się niemal wszystkie cudy świata. Lodowce, wulkany, fiordy, kolorowe geotermalne źródła, przepiękne góry, na szczyt których zwykły śmiertelnik nie ma szans się dostać czy oceany pełne niesamowitej fauny. To kraina wina i Władcy Pierścieni, a obie te atrakcje potrafią pochłonąć bez reszty 🙂
Niech jednak nikogo nie zmyli pozornie łagodne oblicze Nowej Zelandii. Położona na skraju australijskiej płyty tektonicznej, podlega różnym procesom geologicznym, które od czasu do czasu powodują trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i tsunami. Przez 5 tygodni doszło do kilkudziesięciu trzęsień ziemi, z których nie poczuliśmy pod stopami ani jednego. Za to o wybuchu wulkanu na White Island nie sposób było nie wiedzieć, choć znów, my nie odczuliśmy tego w żaden sposób. Wulkan wybucha częściej niż raz na rok, więc jeśli nie wybuchł wcześniej w 2019 roku, było to tylko kwestią czasu kiedy w grudniu wybuchnie 🙁
Nowa Zelandia urzekła nas również kulturą maoryską, którą pielęgnują i kultywują wszyscy, niezależnie od oryginalnego pochodzenia. Kraj nie jest wolny od demonów przeszłości, ale wszyscy pracują a’konto wspólnej przyszłości i to jest moim zdaniem dużo lepsze niż wieczne rozdrapywanie starych ran.
A fauna i flora są zwyczajnie oszałamiające. Większość gatunków jest endemiczna, to znaczy, czy występują tylko w Nowej Zelandii, a mieszkańcy robią wszystko, by je chronić. Takie kiwi, maleńki nielot prowadzący nocny tryb życia, jest niemal jak dobro narodowe Nowej Zelandii, wszak Nowozelandczycy sami siebie nazywają Kiwi i są z tego powodu bardzo dumni. Do 2050 planują wytępić wszystkie szkodniki (kuny, oposy, szczury, dzikie „domowe” koty), które zagrażają populacji tych ptaków. A walka jest bezwzględna. Lasy są zastawione pułapkami, które mają na celu ostateczną eliminację drapieżników. Nowej Zelandii nie da się opisać jednym słowem, ale gdybym musiała, powiedziałabym „zjawiskowa”.
Wiza / Formalności wjazdowe
Aby wjechać do Nowe Zelandii nie potrzeba wizy jako takiej, jednak od początku października 2019 jest obowiązek uzyskania zgody rządu NZ na podróżowanie po kraju. Środki przeznaczają na ochronę środowiska. Dokument uzyskuje się online przed wjazdem, za pośrednictwem www.nzetas.com, a kosztuje on ok. 260 PLN za osobę. Czas oczekiwania w naszym przypadku wyniósł jakieś 5 minut 🙂
Nowa Zelandia, podobnie jak Australia, ma bardzo restrykcyjne wymogi dotyczące bio-bezpieczeństwa. Wypełnia się deklarację, w której należy ujawnić wszelkie rzeczy (namioty, buty, ubrania, jedzenie), które potencjalnie mogą stanowić bio-zagrożenie dla delikatnej flory i fauny kraju. My nie mieliśmy większych problemów z wjazdem, jeśli nie liczyć przedłużenia wynikłego z kwarantanny (jeden z pasażerów opróżnił niespodziewanie żołądek) i późnej pory przyjazdu (1 w nocy).
Zakwaterowanie
W Nowej Zelandii spaliśmy niemal wszędzie, w schroniskach górskich, młodzieżowych, motelach, hotelach i namiotach. Zabrakło chyba tylko domków hobbitów 🙂 W wyborze kierowaliśmy się pogodą, rozsądkiem, ceną, lokalizacją i … wifi!
Szybka ocena poszczególnych kategorii zakwaterowań:
Pola namiotowe (Piha Camp Ground, Kaikoura, Oamaru, Punakaiki, DOC Lake Rotoriti) – generalnie pola namiotowe są bardzo dobrze zlokalizowane, blisko atrakcji i udogodnień, z bardzo dobrą infrastrukturą (kuchnia, prysznice, zaplecze) utrzymywaną w czystości. Ze wszystkich pól namiotowych, które przetestowaliśmy, najlepiej oceniliśmy Alpine Pacific Motel & Holiday Park w Kaikourze, z uwagi na wielkość zaplecza (nie było porannych kolejek do kibelka czy prysznica), lokalizację w mieście i przygotowanie miejsca namiotowego, co nie zawsze jest takie oczywiste. Średni koszt za 2 osoby, namiot i samochód to 45-50 NZD.
Motele (Twizel, Qbox Queenstown, Manapouri, Mt. Sunday, Bleinheim, Picton, Taupo, Cambridge) – motel jak motel, na ogół malutki pokoik z dostępem do dodatkowej infrastruktury (kuchnie, prysznice, pralki, inne). W większości wszystkie spełniły nasze oczekiwania jakościowe (zwłaszcza Echo Motor Inn w Manapuri), z jednym wyjątkiem. Nie skorzystałabym więcej z oferty Qbox w Queenstown (kontener konwertowany na pokój, brudne toalety, śmierdząca kuchnia, brak miejsca w lodówkach). Średni koszt pokoju dwuosobowego to ok. 130-150 NZD.
Schroniska młodzieżowe (Urban Christchurch, YHA Te Anau, YHA Kinloch, YHA Wellington, YHA National Park, Backpackers Rotorua) – od czasu Australii jestem wielką fanką YHA. Oferują bardzo przyzwoity standard pokoi, przy czym my preferujemy wyłącznie pokoje dwuosobowe, doskonałą lokalizację w mieście i działają jak wielka baza turystyczna dla podróżników z budżetem typu ekonomiczny. Każde YHA mogę polecić, nawet jeśli nie każde było idealne. Zdecydowanie odradzam natomiast Backpackers Rotorua, które funkcjonuje również jako akademik dla hinduskiej młodzieży. Myślę, że to wystarczy za komentarz uzasadniający brak rekomendacji. Średni koszt noclegu dwóch osób w hostelach młodzieżowych w pokoju dwuosobowym to ok. 80-120 NZD.
Schronisko górskie (Luxmore Hut) – pewnie nikogo nie zaskoczy, że to jedna z najdroższych form zakwaterowania w NZ. Ograniczona ilość miejsc i popularność szlaków w okresie wiosenno-letnim windują cenę. 130 NZD od osoby i trzeba to rezerwować z duuużżżyyym wyprzedzeniem. Wielka sala z kilkudziesięcioma łóżkami piętrowymi, duża kuchnia z dostępem do kuchenki i wody, ale bez żadnego wyposażenia. Jednak to schronisko górskie, a więc ma klimat!
Apartamenty (Dunedin, Grand Central Auckland) – z tej wersji zakwaterowania korzystaliśmy rzadko, w zasadzie niemal na początku i na końcu, by zapewnić sobie odrobinę komfortu na starcie i dobrze się przygotować do wylotu. W Dunedin skorzystaliśmy z prywatnej oferty mieszkania, które było niezwykle komfortowe i przytulne, a apartament w Auckland na starym dworcu centralnym również sprawdził się znakomicie. Koszt zakwaterowania to odpowiednio 190 NZD oraz 160 NZD.
Waluta
Walutą NZ jest dolar nowozelandzki. 1 NZ to ok. 2,55 PLN.
Kraj jest drogi, choć po australijskich wydatkach złapaliśmy nieco oddechu. Przyjęliśmy jednak tę samą strategię, tzn. zakupy w sklepach typu dyskont (Countdown, New World), gdzie można uzyskiwać dodatkowe zniżki posiadając turystyczna kartę oszczędnościową. W ciągu dnia jedliśmy jeden posiłek gorący w wydaniu restauracyjnym lub a’la carte by Fibak, na śniadanie płatki, owsianki lub jajecznica, również w wykonaniu Łukasza, a w środku dnia przekąski typu chipsy i krakersy lub jabłka i marchewki, gdy waga się na nas obraziła 🙂
Przykładowe ceny w NZ:
Butelka wina – w cenie 12-15 NZD można znaleźć dobrego Rieslinga i Sauvignon Blanc
Bochenek chleba – przyzwoity chleb można było znaleźć w cenie ok 5 NZD lub mniej, jeśli chleb był np. wczorajszy
Mleko – 2,5 NZD za 1litr
Warzywa: 1-2 NZD za 1 paprykę, 2 NZD za ogórka zielonego czy 4 NZD za 1 kg pomidorów
Ser żółty: w promocji można było znaleźć 1 kg sera typu gouda za ok. 12 NZD
Jajka: ok. 7 NZD za paczkę 10 jajek
Serki białe: 4-5 NZD za pudełka serka do smarowania typu Philadelphia
Lunch w restauracji (na ogół Fish&Chips lub Burger) – ok. 15-20 NZD
Litr benzyny: ok. 2,3-2,5 NZD.
Transfery
Po Nowej Zelandii od początku poruszaliśmy się wyłącznie samochodem. Koszt wynajmu samochodu na 5 tygodni w opcjach Toyota Rav4 oraz Toyota Corolla Sedan to wydatek 5750 PLN. Przejechaliśmy 4500 kilometrów z Łukaszem jako jedynym kierowcą (rozumiem już jego niechęć do wsiadania do auta na końcówce podróży :)), podczas których benzyna i mandat skonsumowały dodatkowe 2500 PLN kosztów. Auto wypożyczyliśmy w Apex Rentals. Popełniliśmy kilka błędów przy tym wypożyczeniu (rodzaj samochodu tj. sedan dla czterech osób, miesiąc wypożyczenia, tj. listopad zamiast grudzień, czy okres wypożyczenia 21 dni zamiast 23), ale wypożyczalnia okazała się być bardzo elastyczna w przypadku zmiany tych dwóch ostatnich.
Z wyspy na wyspę przedostaliśmy się promem, którego bilet był dołączony do rezerwacji auta. Normalnie prom kosztowałby ok. 1500 PLN, my z uwagi na łączność oferty, za bilet na prom (auto+4 osoby) zapłaciliśmy 750 PLN. Skorzystaliśmy z firmy Interislander. Start w Picton, koniec w Wellington, a wszystko zajmuje ok. 3,5 godziny. Można się przespać, coś zjeść lub zwyczajnie porozmawiać z przyjaciółmi 🙂
Internet
To jedno z naszych najkosztowniejszych niedociągnięć. Na wejściu na lotnisku kupiliśmy bardzo atrakcyjny pakiet SPARK 30GB na 2 miesiące za 59 NZD. Ten się jednak skonsumował po 3 tygodniach (nawigacja, codzienny upload zdjęć i 4 osoby robią swoje), więc dokupiliśmy dane za 40NZD. Ponieważ nie był to żaden pakiet, więc dane zjadało nam jak w normalnym internecie. Po 18 godzinach nie było śladu po internecie i 40 NZD. Dokupiliśmy więc kolejny pakiet – 10 GB za 59 NZD, który przy bardzo rozsądnym użytkowaniu, tj. korzystaniu głównie z wifi motelowych, starczył nam do końca podróży. Reasumując, internet w NZ kosztował 160 NZD.
Atrakcje
W kraju o takim geologicznym zróżnicowaniu i bogatej gatunkowo faunie, trudno jest wybrać najlepsze atrakcje, niemniej faktem jest, że kilka z nich zapadnie w naszą pamięć na dłużej. W kolejności chronologicznej:
Lot helikopterem nad masywem Góry Cooka – jeśli tylko pogoda pozwoli, wszak bywa ona bardzo zmienna i niepokorna, warto jest zobaczyć Aoraki Mountains z lotu ptaka. W oryginalnym planie mieliśmy zobaczyć Franz Joseph Glacier, Mt. Cook i lodowiec Tasmana, ale silny wiatr pokrzyżował nasze plany i udało nam się tylko przelecieć nad doliną i jeziorem Tasmana. Widok i tak był obłędny, nawet jeśli lot helikopterem to zupełnie nie moja bajka. Koszt takiej atrakcji to 300 NZD na osobę.
Kepler Track – jeden z tzw „Great Walks” w NZ, 60 kilometrowa pętelka we Fiordland na wyspie południowej. Jedna z tych atrakcji, na którą szczególnie czekaliśmy, choć niekoniecznie z happy-endem. Pogoda, tj. wiatr i lodowaty deszcz wymusiły na nas zmianę planów i powrót do Te Anau. W oryginalnym planie był trek z przystankiem na Luxmore Hut (schronisko), Iris Burn (namiot) oraz Moturau Hut (schronisko). Koszty treku to 700 NZD, z czego 400 NZD utraciliśmy bezpowrotnie nie dochodząc do dalszego etapu. Mimo tego, wciąż uważamy, że to była dobra decyzja. Nocleg w namiocie w przemokniętych ubraniach i śpiworach moglibyśmy przypłacić zapaleniem płuc. A po co to komu w jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi?
Kaikoura – bogactwo fauny przyprawia o zawał serca. Zabukowaliśmy sobie rejs celem oglądania wielorybów, a konkretnie kaszalotów spermacetowych, a w gratisie dostaliśmy taniec godowy i akrobacje delfinowców, setki fok na plażach i tysiące różnorodnych ptaków . Rejs Whale Watch kosztował 150 NZD od osoby, a wrażenia pozostają bezcenne.
Tongariro Alpine Crossing – 20 kilometrowy trek przez kratery i granie wulkanów, z których rozpościerał się absolutnie bajeczny widok na Jeziora Emeraldzkie o barwach nie z tego świata. Tego dnia dopisała nam pogoda, która ani dzień wcześniej ani dzień później nie była taka łaskawa. Szlak nie jest trudny technicznie, jedynie na zejściu z Czerwonego Krateru robi się stromiej, ale jest to do ogarnięcia 🙂 Mówię to ja, ta co nie szczególnie przepada za stromiznach. Szlak jest długi i domyślam się, że przy gorszej pogodzie może być uciążliwy, a w deszczu miejscami niebezpieczny, bo śliski. Start w Mangatepapo, koniec w Ketetahi. Całość to 19,4 km, a czas przejścia ok. 7-8 godzin. Najlepiej jest podjechać shuttle busem do Mangatepapo (jest 5 kursów rano i 5 kursów po południu, koszt 40 NDZ od osoby w obie strony), albowiem parking dla samochodów „prywatnych” ograniczony jest jedynie do 4 godzin.
Rotorua – tu zdecydowanie atrakcją są geotermalne obszary oraz pokazy w wioskach maoryskich. Miejsc do wyboru jest kilka: Wai-O-Tapu Wonderland Park, Orakei Korako, Te Puia czy Waimangu. Dla osób z ograniczonym czasem polecałabym Te Puia, gdyż za 70 NZD dostaje się Rotoruę w pigułce: gejzery, gorące źródła, park geotermalny, wioska maoryska oraz Kiwi Visitor Centre. My zdecydowaliśmy odmiennie, gdyż mieliśmy więcej czasu, i tak. Orakei Korako było niesamowicie spektakularne i niemalże bez ludzi, a już na pewno chińskich autobusów turystycznych (wstęp 29 NZD za osobę), Tamaki Maori Village (wstęp 150 NZD za osobę na pokaz z kolacją) – chwilowe bliższe zetknięcie z kulturą Maorysów utwierdziło nas w przekonaniu, że są wyjątkowi, Wai-O-Tapu (wstęp 35 NZD za osobę) – w skrócie można sobie darować, dużo ludzi i wszystko juz było w Orakei Korako, a wybuch Lady Knox Geysir nie miał nic wspólnego z naturalną erupcją, co nas bardzo rozczarowało.
Hobbiton w Matamata – pozostałość po planie filmowym Władcy Pierścieni i Hobbita, która żywcem przenosi nas na karty tolkienowskiej opowieści. Siedzimy na ławeczce przed domem Bilbo i Froda, pijemy piwo „Ale” w Karczmie pod Zielonym Smokiem i podziwiamy niezwykle malowniczy krajobraz Shire. Dla fanów Władcy Pierścieni to obowiązkowy punkt programu, który wzruszy największych twardzieli. Wstęp 85 NZD od osoby.
Tipy
Z perspektywy czasu oceniam, że popełniliśmy kilka błędów organizacyjnych, przede wszystkim nie doceniając wpływu pogody oraz konieczności wcześniejszych rezerwacji kilku z atrakcji. Gdybym dziś planowała podróż po Nowej Zelandii w tym samym okresie, zaczęłabym od Auckland i wyspy północnej, gdzie pogoda jest lepsza, bardziej przewidywalna, a im dalej w wiosnę czy początek lata, tym lepsza jest pogoda na wyspie południowej. Owszem, sami Nowozelandczycy twierdzili, że pogoda wymyka się wszystkim prognozom i utartym schematom, ale klimat się zmienia i trzeba to wziąć pod uwagę. Pogoda uniemożliwiła nam eksplorację Milford Sound, dokończenie Kepler Track oraz wejście na Mt Sunday w „Rohanie”. Z kolei późne rezerwacje (schroniska na Kepler Track 3 tygodnie przed trekiem, Whale Watch Kaikoura czy Hobbiton) wymuszały na nas dostosowywanie się do tego co zostało, a w związku z tym modyfikację planów. Ogólnego planu podróży nam to nie popsuło, ale wpłynęło na komfort i czas.
Doskonałym miejscem do pozyskania rzetelnych informacji są Visitor Center, rozlokowane w całym kraju, przy zdecydowanej większości atrakcji turystycznych. Oprócz tego, że można tam zasięgnąć języka, to jeszcze wykupić nocleg na polu kempingowym, sprawdzić pogodę, zapoznać się z historią i geologią terenu, kupić pamiątki oraz inne atrakcje z 10% zniżką. Obsługa jest bardzo sympatyczna i zrobi wszystko, by pomóc.
Koszty
Całość kosztów związanych z podróżą po Nowej Zelandii wyniosła nas 32 000 PLN. Niemal połowa kosztów (21,5% oraz 22%) to odpowiednio zakwaterowanie i jedzenie, uwzględniające testowanie nowozelandzkich win. 20% to atrakcje, a 18% to wypożyczenie samochodu, paliwo i transfery. 4,5% to koszty związane z NZeTA (pozwolenie rządowe) oraz ubezpieczenie podróżne. 6% to pamiątki stanowiące od razu prezenty gwiazdkowe, a 8% koszty inne jak internet 🙂
Bilet lotniczy nie był uwzględniony w kosztach, gdyż ten był częścią biletu typu RTW. Zakupiony poprzez duńską firmę Kilroy Travel i niesamowicie pomocną Izę, kosztował łącznie 10 000 PLN na osobę i obejmował przeloty i zmiany na trasie: Warszawa – Dubaj – Kathmandu- Bali – Darwin – (z Alice Springs) Sydney – Christchurch – (z Auckland) Dubaj – Warszawa. Polecam ich gorąco za niezwykły profesjonalizm oraz dbałość wynikającą z dobrego rozpoznania potrzeb klienta.