- Astana – miasto wyrosłe na stepie
- Się szwędanie po Astanie
- Ostre wejście w Tien Szan Północny
- Słoneczna Polana czyli kolejna zimna noc …
- Jak dobrze gdy to Przewodnik nosi plecak 🙂
- Przełęcz Turystów czyli My na 4000 metrów 😉
- Pobudka z widokiem na Kirgistan
- Ze wspomnień Młodego 🙂
- Ałmaty czyli dwumilionowe rozczarowanie 🙁
- Big Ałmaty Peak wciąż do zdobycia
- Zachód słońca ze wzgórza Aktau
- Zdradliwe i upalne „Śpiewające wydmy” Kazachstanu
- Kanionami Kazachstan stoi …
- Niespodziewany trekking nad Jeziora Kolsay
- Przez góry i stepy Kazachstanu
- Ałmaty i kolejna odsłona miasta
- Big Almaty Peak zdobyty 🙂
- Powtórka z rozrywki, ale … w znakomitym towarzystwie 🙂
- Piknik nad jeziorem Kolsay
- Ostatnia odsłona Ałmat …
- Zamykamy kartę Kazachstanu … Astaną!
- Wspomnienia z Kazachstanu
- Kazakhstan 2019 – practical tips
A więc to już dziś. Kończymy nasz ponad trzytygodniowy pobyt w Kazachstanie. Pełni wrażeń, z pełnymi kartami SD i z pustym portfelem 🙂 Moje marzenie o eksploracji kawałka Azji Centralnej było uzasadnione.
Kazachstan jest olbrzymim krajem, ale prawda jest taka, że w o niebo większej części kompletnie niezamieszkanym. Bezkresne stepy, ciągną się przez tysiące kilemtrów kwadratowych, a jeśli się kończą to dlatego, że zaczynają się góry. Z miast poznaliśmy Ałmaty i Astanę. Żadnemu z nich nie można odmówić europejskości i światowości. Oba czyste, zadbane i przepełnione pomnikami kultury i historii.
Sama Astana jest wyjątkowa, co by nie mówić. Zbudowana od zera, a głównym jej zadaniem jest wychwalać wielkość władzy. Ambicje jednego człowieka znalazły odzwiercieldlenie w kreacji tego milionowego miasta. Budowle projektują najlepsi architekci świata, i z pewnością nie jest to ostatnie słowotego miasta. Astana to Dubaj Azji Centralnej. Może wznoszona z post-sowieckim pietyzmem, ale zdecydowanie w światowym duchu. Miasto ma mówić „jesteśmy wielcy, jesteśmy bogaci, jesteśmy najlepsi”. I mówi.
Zabytki natury są oszałamiające. Góry Niebiańskie (Tien Szan), Kanion Szaryński, Czarny Kanion, jeziora Kolsay czy Kaindy. A najpiękniejsze w nich jest to, że nie są jeszcze zdeptane masową turystyką. Tyle że to tylko kwestia czasu. Tak jak plany rozbudowy miasta są ambitne tak i rozpropagowanie Kazachstanu jako atrakcji turystycznej również. Najpierw jednak musi powstać transport publiczny. Długodystanowe pociągi kursujące między Astaną i Ałmatami już są, ale krótsze odcinku typu Ałmaty-Kanion Szaryński to wciąż prywatne samochody z kierowcą, taksówki czy zorganizowane wyprawy. Backpackerzy jeszcze muszą chwilę poczekać. Podobno dobrze funkcjonuje tu płatny autostop, ale my tego nie dostrzegliśmy zza szyby prywatnego samochodu wynajętego wraz z kierowcą i przewodnikiem w jednym.
Z naszych „must-see” nie udało nam się odwiedzić Bajkonuru czyli kosmodromu, z którego startują promy i rakiety kosmiczne. Ku naszemu większemu rozczarowaniu na 20 lipca zaplanowany był start załogowej rakiety na stację kosmiczną. Przeszkód było jednak aż nadto. Po pierwsze odległość. Od Ałmat to jakieś 1300 km, a transport w stronę zachodnią Kazachstanu nie był najbardziej oczywisty. Po drugie Bajkonur to terytorium Rosji, więc trzeba mieć wizę. Po trzecie wstęp na kosmodrom to wydatek rzędu 1000 EUR na osobę. Oczywiście dla chcącego nic trudnego, możnaby obserwować start z najbliższej wioski należącej do Kazachstanu, ale wciąż trzeba pokonać ten dystans. Nie jesteśmy jednak aż takimi fanami kosmonautyki, by rzucić wszystko – w tym wypadku nic nie robienie w Ałmatach – i pojechać do Bajkonuru 🙂
Ludzie. Przy 130 narodowościach w Kazachstanie dostaje się absolutnie miks wszystkiego. Prawdziwa stolica Eurazji. Podobnie z religiami. Niby 70% to Muzułmanie, ale w ogóle się tego nie czuje w ubiorze, stylu życia, czy zachowaniach, chociażby tych względem turystów. Język. Hmmm. Naprawdę wystarczy znać rosyjski. Nazwy są wprawdzie dwujęzyczne, kazachskie i rosyjskie, ale przy takiej migracji, jaka się dzieje pomiędzy „stanami” i tym umiłowaniu „sowieckości”, którą się niemalże wyczuwa w starszych pokoleniach lub poza wielkimi miastami, rosyjski wydaje się najlepszym wyborem. Niechętnie to przyznaję, ale zbieżności językowych pomiędzy rosyjskim a polskim jest sporo, więc obiecuję przestać się „wkurzać” na cudzoziemców, którzy pytają mnie czy „ruska” 🙂
Zdrowie. Poza chwilowymi niedyspozycjami żołądkowymi i bólem zęba, zawartość apteczki pozostała nienaruszona. Azja Centralna nie jest wolna od gryzących owadów, ale owady wolne są od pasożytów powodujących malarię, dengę, żółtą febrę, czerwonkę czy inne kolorowe świństwa. Klimat gorący i suchy zwyczajnie nie wspiera rozwoju tych chorób. Nie jadaliśmy na ulicy czy w watpliwej jakości knajpach, poza tym zgodnie z zaleceniami lekarza spożywaliśmy alkohol – Młody colę dla porządku – więc nic nam nie grozi.
Ruszając naszymi śladami, należy się liczyć z wydatkiem ok. 5000 EUR za cały pobyt na trzy osoby, z czego transport (samolot, pociąg, taksówki) to ok 33%, a drugie 33% to przewodnik i wycieczki. Biorąc jednak pod uwagę przeżycia i to co zostanie w naszych sercach, wyjazd wart każdego euro, każdej złotówki i każdego tenge 🙂